chinaski chinaski
3800
BLOG

Tefałenowski haj. Moje trzy groszę do notki J. Jankowskiej

chinaski chinaski Polityka Obserwuj notkę 39

Dość często spotykam się z opinią, iż najbardziej proplatformerskim medium w Polsce jest "Gazeta Wyborcza". Nie sposób się z powyższym zgodzić. A. Michnik to wybitny pragmatyk; dziś moim zdaniem wspiera Tuska, bo ten gwarantuje mu zachowanie wpływów. Nie oznacza to, że na Czerskiej się Tuska wielbi, że się mu bezkreśnie ufa. Nadredaktor dużo więcej sympatii żywi do B. Komorowskiego. W Pałacu Prezydenckim, otoczony przez swojaków (Wujca, Lityńskiego, Nałęcza, Kuźniara), czuje się jak w domu. Dosłownie (vide: słynne fotki Michnika w kapciach). Świetnie z powyższego zdaje sobie sprawę choćby Palikot; dlatego jednym z nielicznych „pozytywnych” bohaterów swojej najnowszej książki uczynił właśnie Michnika, i dlatego krytykując swoją byłą partię, nie wspomina słowem o B. Komorowskim...

 

Nieprzejednanym, najznamienitszym klakierem Tuska jest TVN. Pracownicy tej stacji widzą w obecnym premierze swojego wybawiciela. Bóstwo, które jednym spojrzeniem, gestem, słowem potrafi doprowadzić do nirwany. Przesadzam? Tak oto red. Kajdanowicz opisywał spotkanie Tuska z "kibolami” we Wrześni:

 

"Tusk potrafi z różnymi grupami społecznymi rozmawiać ich językiem. W pewnym momencie przechodzi na "ty" z jednym z nich, mówi im: ja też byłem kibolem. Gdyby postawić go na Kongresie Kultury, mówiłby zupełnie innym językiem. Potrafi nieprawdopodobnie łatwo przystosować swój język do rozmówców. To nie tylko język - to gesty, mowa ciała... W rozmowie z kibolami wszystko jest tak, jak powinno być. On się w tym czuje autentyczny, sytuacja rozmowy nie uwiera go. Wyobraźmy sobie w tej sytuacji Grzegorza Napieralskiego, Pawła Kowala albo Jarosława Kaczyńskiego... Tusk jest w tym bezkonkurencyjny".

 

Na szczęście, ktoś Kajdanowicza w porę powstrzymał. Tego rodzaju dziennikarskie zachwyty nad kliszami z wizerunkiem premiera oglądamy w studiu na Wiertniczej permanentnie, zwłaszcza teraz, w szczytowym - nomen omen - momencie kampanii. Najlepsi z najlepszych to wspomniany Kajdanowicz, Pochanke, Kolenda-Zalewska, Kuźniar. Ten ostatni nabył "w rzemiośle" takiej wprawy, iż docenił go sam Mistrz; umieścił go podobno - obok żywej legendy - J. Paradowskiej w osobistym panteonie chwały. Jak widać, zawsze warto dążyć do doskonałości.

 

Haj tefałenowski, jak każdy stan odurzenia, wyklucza poprawną percepcję rzeczywistości. Trudno od "naszprycowanych" Tuskiem wymagać minimalnej powagi i odpowiedzialności - przymiotów osoby aspirującej do bycia dziennikarzem.

 

Absurdalność obecnej sytuacji, tej związanej z podróżami premiera po Polsce tuskobusem, trzeźwo wychwycił J. Karnowski. W swym tekście opublikowanym na portalu wPolityce.pl, napisał:

 

"Wreszcie - wiszące nad tym wszystkim pytanie, czy premier może zachowywać się jak lider opozycji. A tak zachowuje się Donald Tusk. Objeżdża kraj udając, że to nie on tu rządzi, a najwyżej dopiero może zacząć rządzić, i rozgląda się wokół, jak tu jest. Można się spodziewać, że... za chwilę stanie na czele ludowego gniewu przeciwko niesprawiedliwej władzy".

 

Taka metodyka może wciąż "robić dobrze" Kajdanowiczowi i spółce oraz nałogowym "tefałenoistom". Zwykłych ludzi, tych utrzymujących rodziny za najniższą krajową, wyprowadzi - co najwyżej - z równowagi. Kto wie, czy właśnie w to - jako ostatnią deskę ratunku - nie celuje I. Ostachowicz.

 

Bo jakże ocenić bezczelne hasła typu: "Kto rozum w głowie mo, głosuje na PO"? Tak właśnie premier agitował w wielkopolskim Rzecinie. To jest ta słynna platformerska tolerancja, szacunek dla zasady swobody poglądów? Wcześniej Tusk bez ceregieli oświadczył, że zagłosuje sam na siebie. Kiedy jeden z mieszkańców przywołanego Rzecina zapytał, dlaczego premier nie spełnił obietnicy zmniejszenia liczy posłów i senatorów, ten odpowiedział: - To nie do mnie pytanie, to wymaga większości 3/5 w Sejmie, nikt tego nie chciał poza mną.

 

Abstrahując od faktu nieznajomości przez Tuska Konstytucji (zmiana polskiej ustawy zasadniczej wymaga uchwały Sejmu podjętej większością 2/3 głosujących), należy zauważyć, że rząd - mimo tych populistycznych skądinąd obietnic - nie zdołał nawet przedstawić żadnego stosownego projektu w tym względzie. Po co? Przecież i tak nie przejdzie. Strzelam, że Tuskowi przygotowano, na zapas, podobnie "mądre odpowiedzi" na wszystkie pytania odnośnie niespełnionych obietnic składanych w 2007 roku.

Wypunktowania tego od uraczonych "tefałenowskim hajem", oczywiście, nie sposób wymagać. U nich rządzi zasada "trwaj wiecznie, chwilo!". Przynajmniej do 9 października.

 

P.S. Powyższy tekst koresponduje z dzisiejszą notką p. J. Jankowskiej. Ciesze się, że "po tamtej stronie" (osób, które zawodowo zajmują się mediami), są jdnostki potrafiące trzeżwo ocenić dramatyczną przecież sytuację. Dlaczego ich głos, to wciąż głos na puszczy?

chinaski
O mnie chinaski

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka