chinaski chinaski
2914
BLOG

GPC i Hitlerjugend. Paszkwil laureatki Nagrody Fikusa

chinaski chinaski Polityka Obserwuj notkę 44

W marcu tego roku E. Siedlecka, znana publicystka "Gazety Wyborczej" została laureatką Nagrody im. Dariusza Fikusa (pierwszego red. naczelnego "Rzeczpospolitej"). Wyróżniono ją za cykl publikacji o Trybunale Konstytucyjnym. Odbierając nagrodę stwierdziła m.in. że jedynym powodem, dla którego wykonuje zawód dziennikarza jest to, że "ma szansę się przydać". "Wielu dziennikarzy właśnie po to jest dziennikarzami. (...) Stresu jest sporo, ale kiedy czasem uda nam się przydać, to jest to rzecz niesłychanie istotna".

Laik mógłby pomyśleć, że Siedlecka pragnie "przydawać się" odbiorcom - społeczeństwu. Skoro uzyskała prestiżowe wyróżnienie, musi ją cechować ponadprzeciętny profesjonalizm, poczucie dziennikarskiej misji, gotowość na udźwignięcie statusu autorytetu...

E. Siedlecka w swym dzisiejszym tekście na temat "zakazanego" spotu "Gazety Polskiej Codziennej" pisze:

"Wrażenie rzeczywiście silne. A pomysł z chłopcami wygląda jak zaczerpnięty ze sceny w filmie "Kabaret", w której śliczny blondynek w mundurze Hitlerjugend śpiewa: "Tomorrow belogs to me" (chłopcy "GP" są bez munduru, ubrani młodzieżowo i nie śpiewają, ale wyglądają równie chłopięco i niewinnie). Doprawdy, trudno tego klipu nie uznać za wyborczy. Zwłaszcza jeśli się pamięta, że Klub Gazety Polskiej przystąpił do szerokiej koalicji wspierającej PiS w wyborach. Ale to jeszcze małe piwo. Klip robi tak silne wrażenie, że nie zdziwiłabym się, gdyby zainspirował kolejnego, nie do końca zrównoważonego człowieka do ataku na siedzibę którejkolwiek partii czy komitetu wyborczego. Słowa "dorżnąć" i "wypatroszyć" atakują widza, a ich brutalność podbijają wizerunki i głos niewinnych chłopców. Wszystko razem ma charakter wręcz perwersyjny."

i "zaskakująca" puenta:

"W przypadku spotu "GP" też staję po stronie wolności, ale wolności stacji telewizyjnych do odmowy emitowania tego materiału. Nie uważam, by można ją nazwać cenzurą, bo nie mamy do czynienia z zakazem wydanym przez władzę - np. przez Krajową Radę RiTV. Cenzura jest domeną władzy."


Tekst Siedleckiej obrazuje jej bezczelność i brak kwalifikacji dziennikarskich. Z takim sposobem myślenia nie ma sensu polemizować; należy go tępić.

Dziś laureatka "Nagrody Fikusa" z niezmierną łatwością porównuje chłopaków-aktorów ze spotu konkurencyjnego dziennika do blondynka z filmu "Kabaret", paradującego w mundurze Hitlerjugend. Dlaczego? Bo przecież młodzi ludzie z definicji nie zadają niewygodnych dla rządzących pytań. Nie interesują się współczesnością. Zajmuje ich powierzchowna doczesność: dzika konsumpcja, "brecha", Wojewódzki i Nergal. Ich występ w reklamówce zakupionej za "śmierdzące, brunatne pieniądze" nacjonalistów z "GP", jest tak absurdalny jak pokaz niewinnego, rozkosznego blondynka odzianego w szaty zbrodniczego systemu...

Znamienne, że tylko autorytety z Czerskiej mają prawo sięgać po aluzje związane - choćby pośrednio - z nazizmem. Kiedy uczyni to ktoś z zewnątrz, z automatu oskarżany jest o złamanie tabu i skazywany na banicję. Przykład z brzegu: P. Zaremba komentując dziwny zwrot J.F. Libickiego w stronę "GW" napisał: "Niech poseł Libicki się nie gniewa, ale jego satysfakcja z powodu współpracy z Czerską przypomina radość żydowskich policjantów, którym niemiecki okupant stworzył chwilowy komfort." Autorytet Lis określił te słowa jako "głupie i ohydne", Wołek nazwał je "obrzydliwymi", Władyka - "strasznymi". Jak w tym kontekście nazwać daleko bardziej niesprawiedliwą aluzję Siedleckiej?


Publicystka "Gazety" zapewnia, że przedmiotowy spot ma charakter wyborczy. Jako dowód na powyższe wskazuje fakt, iż kluby GP wspierają PIS. Cóż to za argument? Odnosi się do meritum - do oceny treści konkretnej reklamówki? Zupełnie! I ten perwersyjny komunikat, przypominający groźby Palikota i Sikorskiego wobec Kaczyńskiego/PIS. Kiedy były one wypowiadane, a potem cytowane przez rozliczne media mainstreamu, Siedlecka nie protestowała. Dziś alarmuje, że przypominanie ich może doprowadzić do tragedii.

Siedlecka broni wolności wielkich stacji telewizyjnych do odmowy emitowania takiego materiału. Ciekawe. W reklamówce "GPC" nie ma jasnej sugestii na kogo należy/nie należy zagłosować; wskazuje się natomiast na ważne tematy, których drążyć inne media z jakichś powodów nie chcę. Kiedy w 2007 r., także pod patronatem "Gazety" startowała kampania "Zmień kraj, idź na wybory", Siedlecka przyklaskiwała z entuzjazmem. A była to przecież oczywista wskazówka, by nie głosować na PIS.

I ostatni przełomowy "argument" publicystki "Wyborczej" - twierdzi ona mianowicie, że z cenzurą mięlibyśmy do czynienia, gdyby emisji spotu Sakiewicza zakazała władza, np. KRRiT. A ja się pytam - kim są dziś decydenci w TVP? Sama "Gazeta" alarmowała, że PO przewłaszczyła media publiczne co najmniej tak perfidnie, jak uczynili to jej poprzednicy. Prawda jest brutalniejsza, PO okazała się znacznie bardziej skuteczna od innych partii - wycięła z TVP wszystkich niedostatecznie wiernych, pozostawiła swojaków. Prezesem uczyniła UDeka - J. Brauna (, to taki skromny ukłon w kierunku Michnika). Siedlecka zapomniała z resztą o ważnej deklaracji A. Wajdy, który wprost przyznał, iż Polsat i TVN sprzyjają rządzącym.

Tak, E, Siedlecka - spełniła swą misję - "się przydała". Tuskowi, Michnikowi, ich elementarnym interesom. Są one radykalnie sprzeczne z interesem publicznym, z rolą mediów w demokratycznym państwie i zasadą podstawowej solidarności zawodowej. Próby czynienia z dziennikarskich cyngli autorytetów, tworzenie kółka wzajemnej adoracji, kliki przyznającej sobie co chwile najważniejsze odznaczenia - obrazują - jak w soczewce - palące problemy Rzeczpospolitej. Bez ucywilizowania czwartej władzy, próżno oczekiwać, by te pozostałe same znormalniały. 
 

chinaski
O mnie chinaski

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka