chinaski chinaski
818
BLOG

Media i politycy. O szacunku dla zmarłych.

chinaski chinaski Polityka Obserwuj notkę 10

"Wszystkich Świętych" to dzień smutny. Wspominamy zmarłych: kiedyś bliskie, ważne dla nas osoby. Czasem wywołuje to szczery, przyjemny uśmiech, który jednak szybko ustępuję, bo jesteśmy świadomi, jak brutalna jest rzeczywistość i przyszłość. Skazani na pustkę, której zapełnić się tak naprawdę nie da. Tylko osoby silnej wiary, są w stanie docenić ziemski koniec, potraktować go w kategoriach nowego otwarcia, lepszej perspektywy. Większość nieuchronnością śmierci jest przerażona, odpycha te myśli gdzieś daleko, poza doczesność.

Dziś tych myśli odepchnąć się nie da...


Rok 2010 był dla moich rodaków czasem wybitnie bolesnym (wiem, jeszcze trwa, ale już możemy pokusić się o pierwsze podsumowania). Opatrzność Polski znów nie oszczędza, romantyczny, cierpiętniczy patos (mesjanizm) zagościł w świadomości społecznej. Na krótko, za krótko.
Narodowe rekolekcje dość szybko i sprawnie zostały przygaszone przez salon. Ośrodki propagandy zaczęły pracować pełną parą, nie zawiodły "autorytety".

 Wielu intelektualistów zobaczyło w wydarzeniach z 10 kwietnia jednostkową wartość, szansę na odświeżenie pamięci o symbolu- Katyniu, jego promocję. Mówiło się także o przełomie w stosunkach polsko-rosyjskich, o pojednaniu. Raziło mnie to podejście: chwilę po tragedii nie można składać deklaracji o płynących z niej profitach, pewne rzeczy muszą nastąpić samoistnie.
Nie mam w tym momencie na myśli stonowanego przemówienia J. Kaczyńskiego skierowanego do Rosjan. To był głos brata poległego Prezydenta, głos potrzebny i szczery. Stanowił reakcję na odruchy solidarności społeczeństwa rosyjskiego, ludzkie gesty.
Najgłośniej o konieczności pojednania władz polskich z kremlowskimi mówili intelektualiści związani z różowym salonem, robili to jeszcze w dniu katastrofy, jeszcze przed formalnym stwierdzeniem zgonu Prezydenta RP. Ów podszepty brzmiały dwuznacznie, stanowiły niewątpliwą wskazówkę, jak powinien postąpić rząd polski w będących następstwem katastrofy kontaktach z Miedwiediewem i Putinem. Skoro pojednanie to na warunkach...wiadomo czyich...

Istniało naturalne oczekiwanie, że nagła, tragiczna śmierć przedstawicieli polskiej elity wojskowej i politycznej, na czele z Prezydentem RP, wywoła niezbędne refleksje, nastąpi opamiętanie, będące wyrazem szacunku dla ofiar katastrofy smoleńskiej. Oczekiwanie to dotyczyło zwłaszcza klasy politycznej i mediów.

Dziś, nieco ponad pół roku po tragedii, wiemy jak płonne ono było. Polskie elity, zwłaszcza polscy politycy oblali ostentacyjnie lekcję z 10 kwietnia. Zamiast iść za głosem narodu, który pokazał, że w trudnych dla państwa dniach potrafi się zjednoczyć, wybrali niespotykaną dotychczas walkę, kontynuację wyniszczającej wojny polsko-polskiej.

Winni są wszyscy politycy, ale winę tą trzeba miarkować, tego wymagają fakty, ludzka przyzwoitość.
Rząd, Platforma Obywatelska i personalnie Bronisław Komorowski wykonali wiele gestów złej woli. Chodzi nie tylko o słowa, które padały z ich ust na temat poległego L. Kaczyńskiego przed 10 kwietnia (, wtedy można je było kulawo tłumaczyć krytyką prezydentury), mam na myśli przede wszystkim to, co mówiło się na temat Prezydenta po jego tragicznej śmierci. Szef PIS nie powiedział złego słowa na temat ś.p. S. Karpiniuka, G. Dolniaka, J. Szmajdzińskiego, etc. Zmarłym należy się szacunek, o zmarłych mówi się dobrze, albo w ogóle. Przynajmniej tuż po śmierci. Rzecz wydawałoby się oczywista.

Ile złego w ciągu pół roku po tragedii powiedzieli/napisali o poległym L. Kaczyńskim, gen. Błasiku, S. Skrzypku, P. Gosiewskim politycy PO i ich akolici z mediów? Wszyscy wiemy. Palikot kłamiąc twierdził, że Prezydent był pijany, że wywierał niedozwolone naciski na pilotów. Wałęsa rzucił, że jedynym osiągnięciem L. Kaczyńskiego było to, że zginął. Redaktor Paradowska piała z zachwytu nad żartem, że duch Gosiewskiego był widziany na peronie we Włoszczowej, a jeszcze wczoraj portal wprost.pl (a za nim gazeta.pl) opisywał w negatywnym świetle gen. Błasika. Tego rodzaju przykłady można mnożyć w nieskończoność.

Jak byście szanowni czytelnicy reagowali w tej sytuacji będąc rodzinami ofiar? Milczelibyście?

Kult, szacunek dla zmarłych to wartość, postawa warta pielęgnacji. Z resztą to nie tylko domena ludzi: np. stwierdzono, że słonie często odwiedzają kości swoich zmarłych krewnych, dotykają je trąbami, w ten sposób "oddają im cześć".
Niestety z bardzo cynicznych powodów nie potrafią szanować zmarłych politycy PO. Jest to wyjątkowo gorszące biorąc pod uwagę, że chodzi o najważniejsze osoby w państwie: Prezydenta RP, posłów na Sejm, szefów najważniejszych instytucji w państwie. Koledzy D. Tuska nie walczyli z politycznymi przeciwnikami, na cel obrali sobie duchy poległych. Rozmiar tragedii smoleńskiej i jej okoliczności wymagał szczególnej delikatności, swoistego kultu, stworzenia atmosfery świętości.

Zamiast niej salon z Palikotem (protegowanym Tuska i Komorowskiego) na czele zgotował nam piekło. Pamiętajmy o tym oddając dziś cześć poległym pod Smoleńskiem.

 

chinaski
O mnie chinaski

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka