Albo minister sprawiedlwości ma rzeczywiście bardzo poważne dowody na to, że Kaczmarek był sprawcą przecieku a w sprawę zamieszani są i Kornatowski i Netzel i Marzec, albo robi wszystko, by zamknąć mu usta i uniemożliwić powstanie komisji śledczej.
Obie odpowiedzi są dramatyczne. Pierwsza świadczy o tym, że partia, która uchodziła za najskuteczniejszą w tropieniu przestępców, zatrudniła u siebie, na najwyższych stanowiskach, całą armię gangsterów. I to ich kompromituje, pokazuje, że są całkowicie nieskuteczni.
Co prawda pokazuje też, że nie bronią swoich ludzi i w tym sensie są uczciwi, ale co z tego? Szef PZU, szef policji, szef MSWiA aferzystami? Jak Jarosław Kaczyński mógł doprowadzić do zatrudnienia takich ludzi? On, który słynie ze swojej nieufności, albo jak kto woli – ostrożności w stosunku do innych ludzi.
Wersja druga jest jeszcze gorsza. To świadczyłoby o tym, że w emocjach rządzącym puściły wszelkie blokady. Bo używają narzędzi, które są niebezpieczne.
Musimy dostać dowody na to, że były formalne poważne powody do zatrzymania tych ludzi. Musimy dostać precyzyjne odpowiedzi na bardzo wiele pytań.
Nie ma wyjścia. Przy obecnym stopniu nieufności i do rządzących i do Kaczmarka i do opozycji, wyjaśnienie tej kwestii musi się odbyć na oczach opinii publicznej, przy całkowicie otwartej kurtynie. Powołanie komisji śledczej jest niezbędne.
Ale jeszcze bardziej niezbędne jest zakończenie bytu tego parlamentu, który jest już całkowicie niefunkcjonalny. Dlatego mimo wszystko, najpierw powinny się odbyć wybory. Jak najszybciej. Bo grozi nam z jednej strony totalny chaos w Sejmie, z drugiej, trudne do przewidzenia ruchy Zbigniewa Ziobro, który najwyraźniej pogubił się.
